Numer 1/2 2016

TAK się składa, że prawie każda nowa inwestycja w śródmieściu, czy na Wyspie Spichrzów, wywołuje spory i kontrowersje. Tak było choćby w 1998 roku, kiedy rozpoczynaliśmy wydawanie ,,30 Dni”, i kiedy trwały dyskusje nad projektem „City Forum”, czy projektem zabudowy zachodniej pierzei Targu Węglowego.

Nie da się ukryć, że Gdańsk znajduje się w dość szczególnej sytuacji. Śródmieście zostało niemal całkowicie zniszczone pod koniec wojny, a odbudowa objęła tylko najbardziej doniosłe historycznie fragmenty ścisłego centrum. U progu lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy – jak się wydaje – zniknęly ideologiczne ograniczeniu, które uniemożliwiały powstawanie dobrej i najlepszej architektury, dość powszechne było pragnienie i oczekiwanie, że teraz można będzie zbudować centrum miasta na nowo, a przynajmniej rozsądnie dokończyć odbudowę.
Kiedy zastanawiamy się czasem, dlaczego przez te ostatnie lata tak duże obszary śródmieścia, mające prestiżowy charakter, pozostawały jednak niezagoapodarowane, dochodzimy do wniosku, że jedną z przyczyn była obawa, iż to, co zostanie zbudowane, nie będzie odpowiadało naszym oczekiwaniom i marzeniom. Ta obawa – wydaje się – krępowała i decydentów, i inwestorów, i powodowała, że przez cale lata w wielu miejscach niewiele się działo.

Na początku tego roku uwagę wielu gdańszczan skupił spór wokół budowy osiedla, które nazywa się „Bastion Wałowa” (dominują w nim cztery dość standardowe wieżowce) i którego budowa rozpoczyna się właśnie przy ulicy Wałowej. Prawie dla wszystkich, łącznie z władzami miasta, jest zrozumiale, że ten rodzaj architektury wznoszonej w tym miejscu nie stanowi dobrego otwarcia, jeśli chodzi o zabudowę terenów postoczniowych. I coraz częściej pojawia się żal, że być może tracimy szansę (a była ona wyjątkowa, choć przypadkowa), by śródmieście Gdańska stało się miejscem niezwykłym i dla wszystkich przyjaznym.

Grzegorz Fortuna